Rezydenci dostali pokwitowanie z urzędu wagi i załadowali żelazo na szkutę wenernejską. Zazwyczaj fachowi przewoźnicy dostawiali towar do Göteborga, a sprzedawcy z Wermlandu nie troszczyli się już o nie, mając potwierdzenie odbioru. Ale kawalerowie nie chcieli załatwiać sprawy w połowie jeno i postanowili jechać do samego Göteborgu.
W drodze spotkał ich wypadek. Burza zerwała się w nocy, pozbawiona steru szkuta wpadła na skałę, rozbiła się i cały drogocenny ładunek zatonął. Poszły na dno trąbki, karty i puste butelki, cóż to jednak znaczyło wobec straty cennego żelaza? Mimo wszystko honor Ekeby ocalał. Żelazo zostało oddane na wagę, a chociaż major musiał zawiadomić kupców göteborskich, że wobec straty żelaza rezygnuje z zapłaty, to nic. Ekeby było bogate, a honor jego ocalał w pełni.
Przystanie, szluzy, kopalnie, mielerze, szkuty i galary szeptały, coprawdy, dziwne rzeczy. Po lasach szumiały plotki, że cała wyprawa była jeno marnem oszustwem, a w Wermlandji twierdzono, iż na galarach było jeno parę nędznych centnarów, zaś rozbicie urządzono z rozmysłem. I cóż stąd? Kawał był godny, figiel iście kawalerski, i wcale szkodzić nie mógł sławie Ekeby!
Dawne to czasy. Może kawalerowie kupili gdzieś żelazo, albo znaleźli je w magazynach, o czem przedtem nie wiedzieli. Rzeczy tego rodzaju zbadać trudno. Kierownik wagi w każdym razie nie chciał słyszeć o oszustwie, a znał się na tem chyba.
Po powrocie do domu usłyszeli kawalerowie wielką nowinę. Oto unieważnione zostało małżeństwo hrabiego Dohny. Hrabia wysłał do Włoch marszałka dworu swego, dla zebrania dowodów, że zaślubiny odbyły się nieformalnie. Marszałek wrócił w lecie z dostatecznym materjałem. Jakie były dowody? Nie badajmy tego, gdyż stare legendy należy szanować, jak półzwiędłe róże, które tracą liście gdy je ścisnąć w ręku. Podobno niewłaściwy ksiądz ślub mu dawał. Nie wiem już dobrze, dość że sąd broński uznał małżeństwo hrabiego Dohny z Elżbietą Thurn za niebyłe.
Nic o tom nie wiedziała jednak młoda kobieta, żyjąca pośród chłopów, w odległych stronach. O ile jeszcze żyła.
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/215
Ta strona została przepisana.