Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/222

Ta strona została przepisana.

koń, spłonąć dom, zachorzeć krowa, umrzeć dziecko, albo nawet oszaleć mogła oszczędna i porządna gospodyni domu.
Nie lubił jej nikt, wszyscy jednak witali ją z uśmiechem. Nie wiedziano, poco przybywa, choć pewnym był każdy, że nie idzie jej wyłącznie o napełnienie sakwy dziadowskiej. Zło i różne znaki jawiły się wraz z nią, lisy i wilki wyły o zmierzchu, a szkaradne, czarne i żółte robactwo, spluwające jadem, przyłaziło z lasu, aż pod progi domostw.
Dumna była ze swej prastarej wiedzy tajemnej, mocarne runy wyrzezane miała na lasce, której za nic w świecie dać z ręki nie chciała, śpiewała czarodziejskie pieśni, warzyła czarodziejskie napoje, oddawała czarodziejskie strzały po przez jezioro i wiązała węzły na burzę.
Cóż myślała o ludziach okolicznych? Dla niej, która wierzyła w Tora, pogromcę olbrzymów i potężne fińskie bożyszcza, chrześcijanie byli tem, czem są swojskie kundle wobec wilków. A jednak przychodziła często z gór przyjrzeć się ich karlim obyczajom. Ludzie drżeli na widok baby, która chodziła pośród nich pewna i spokojna, pamiętna swej sławy i władzy. I jak kot ufa swym pazurom, tak ufała mądrości swej, oraz mocy pieśni boskich, czarodziejskich. Jako król jakiś władała postrachem, niezwyciężona.
Zwędrowawszy wiele, dotarła do Borgu i weszła bez wahania w bramę hrabskiego pałacu. Przez kuchnię wchodząc nierada, kroczyła ku terasie kwietnej tak pewnie, jakby szła połoniną górską.
Aż tu właśnie hrabina Märta wyszła zażyć prześlicznego dnia czerwcowego, a jednocześnie dziewczęta służebne niosły z wędzarni do śpiżarni na drągu świeżo uwędzone szynki i połcie słoniny. Przystanęły, a jedna zagadnęła:
— Może jaśnie pani obejrzy szynki, czy dobrze uwędzone.
Hrabina, zarządzając chwilowo gospodarstwem na Borgu, pochyliła się przez balustradę, chce obejrzeć wędliny, a wtejże chwili Finka położyła rękę na jednej szynce.
Przepyszna była szynka, tłusta, pachnąca jałowcem, istny kąsek dla Bogów! Czarownicy zachciało się tej szynki.