Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/227

Ta strona została przepisana.

Nikt nie śmiał wygnać Sintrama z kościoła, chociaż przeszkadzał w nabożeństwie wiernym. Bano go się ogólnie.
Daremnie mówił dziekan o jasnem święcie lata. Nikt go nie słuchał, a wszyscy myśleli jeno o złem, o zimnie i tajemniczem nieszczęściu, którego zwiastunem był niesamowity dziedzic Forsu.
Po nabożeństwie udał się Sintram na zbocze kościelnego wzgórza i zaczął wodzić oczyma po wybrzeżu brobijskiem, trzech przylądkach zachodnich i dalej aż po jezioro Löffen. Wszyscy widzieli jak zaciśniętą pięścią grozi jezioru i zielonym wzgórzom. Potem zwrócił się na południe, śląc spojrzenie aż tam, gdzie zdawała się kończyć powierzchnia wody, a wreszcie na północ, ku Gurlicie i Björdinet. Obracał się wkoło, zwijał pięść i groził, a wszyscy czuli, że dzierży w dłoni pioruny, które cisnąłby, gdyby jeno mógł, na spokojną okolicę, szerząc śmierć i rozpacz. Serce jego tak teraz przesiąkło złem, że radowało się jeno zagładą. Oszalały tą żądzą, srożył się nad wszystkimi, a ludzie nie znając przyczyn, szerzyli najdziwniejsze wieści. Opowiadario, że kiedy kościelny chciał zamknąć drzwi świątyni, klucz złamał się, gdyż w zamku tkwił twardy zwistek papieru. Zaniesiono to do dziekana. Zwitek okazał się listem, skierowanym do istoty nie z tego świata.
Szeptano sobie, co było na tym papierze. Dziekan spalił go, ale kościelny podpatrzył czerwone litery na czarnem tle i powiedział, że Sintram chciał zniweczyć całą okolicę, widną z wieży brobijskiego kościoła, tak by las porósł na miejscu kościoła, a niedźwiedź i lis zamieszkały w ludzkich osiedlach. Pola miały leżeć odłogiem, a głosu koguta, ni psa słyszeć już tu nie miano. Nieszczęście to było służbą na rzecz złego ducha i Sintram przyrzekał, iż tego dokona.
Zasępili się wszyscy myślą o przyszłości, wiedząc jak potężne jest zło, jak nienawidzi tego co żyje, jak bezlitośnie radeby zamienić w dzicz całą równię, choćby przyszło wziąć do pomocy zarazę, głód, czy wojnę, celem wygnania precz każdego, kto miłuje uczciwą, pokojową pracę.