Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/24

Ta strona została przepisana.

— O tak! — odparłam. — Teraz czuję się zupełnie szczęśliwą. Zawsze też będę z radością pełniła wolę rodziców.
Spytała, czy może być wolą rodziców, bym na nich i na siebie ściągała hańbę i oszukiwała męża? Jakiż to zaszczyt przynoszę rodzicom, wydając ich na języki ludzkie?
— Niechże śpią, jak sobie posłali! — odparłam i poprosiłam obcą damę, by przyjęła do wiadomości, że nie chcę słuchać słów przykrych o córce rodziców moich.
Jadłyśmy dwie tylko. Mężczyźni siedzieli milcząc, żaden nie kwapił się do widelca i noża.
Stara dama została przez dzień i noc, dla wypoczynku. Ale póki ją widziałam, pojąć nie mogłam, by to była matka moja. Wiedziałam, iż matka zmarła.
Gdy miała odjeżdżać, Gösto, i stałam obok niej na schodach, a powóz już zajechał, powiedziała mi: Byłam tu przez dzień i noc, a nie chciałaś mnie ni na chwilę uznać za matkę. Jechałam tu przez pustkowie, trzydzieści mil w trzech dniach. Ze wstydu za ciebie drży stare ciało moje, jakby chłostane rózgami. Niechże się ciebie wyprą, jakoś się mnie wyparła, niech odepchną, jakoś ty mnie odepchnęła! Niech ci będzie domem gościniec, grób leżem, a mielerz węglowy ogniskiem. Niech ci nagrodą będzie wstyd i potępienie, a niech cię inni biją, jako ja cię biję!
To rzekłszy, wymierzyła mi silny policzek.
Ja zaś wzięłam ją na ręce, zniosłam po schodach i posadziłam do powozu.
— Jakiemże prawem złorzeczysz mi? — spytałam. — Jakiem prawem bijesz mnie? Tego nie zniosę od nikogo.
To rzekłszy, oddałam jej policzek. W tej chwili powóz ruszył, i w tejże samej chwili przekonałam się też, Gösto, że Małgorzata Celsing naprawdę zmarła. Była tak niewinna i dobra. Nie wiedziała, co znaczyło zło. Aniołowie płakaliby na jej grobie. Gdyby żyła, nigdy nie ośmieliłaby się uderzyć matki swojej.
Żebrak przy drzwiach słuchał bacznie, a słowa te przygłuszyły na chwilę szmer wieczystych lasów. Oto ta bogata pani zstąpiła ku niemu, w grzechach swoich, zo-