Spoglądał smutnemi oczyma na spustoszenie, jakie uczyniła susza, na plony, tak zmarniałe, że ludzie nie mieli ochoty uprawiać roli pod nowy zasiew. Spoglądał ku sinym lasom i widział w słońcu postacie zczerniałe, wypalone pożarem. Patrzył na zniszczałe od suszy brzozy przydrożne. Spostrzegł po różnych, drobnych oznakach po odorze gnojówek mijanych domostw, obalonych płotach i małej ilości drzewa opałowego, jakie zwożono i rąbano, że ludzie przestali zajmować się dobytkiem swoim, że nastała klęska, której jedynym pocieszycielem była obojętność i wódka.
I dobrze było może nawet, że to widział. Wszakże nie mógł patrzeć na kiełkowanie posiewu na własnem polu, nie mógł, siedząc przy własnem ognisku spoglądać w gasnące węgle, nie było mu dane trzymać dzieci za ręce i mieć obok siebie wierną żonę. Dobrze było, iż sam osmucony widział pogrążonych w smutku innych, którym mógł spieszyć z pociechą. W onym czasie ubóstwa i niedostatku niejeden bogatszy pogarszał jeszcze położenie ludności i psuł je. Wszakże proboszcz brobijski był skąpcem szkaradnym, nie zaś dobrym pasterzem, wszakże hultaje z Ekeby szerzyli marnotrawstwo i pijaństwo, a Sintram utwierdził wszystkich w wierze, że spaść musi zniszczenie i śmierć na całą okolicę.
Kapitan Lennart stał na brobijskiem wzgórzu i coraz wyraźniej czuł, że jest potrzebny Bogu. Dlatego to odepchnęła go od siebie skruszona małżonka.
Wspomnieć trzeba, że „kawalerom“ nie przyszło wcale do głowy, iż winni są wrogiemu postępkowi pani Lennart. Sintram milczał. W okolicy zaczęto się gorszyć kobietą, której duma nie pozwoliła przyjąć w dom tak dobrego człowieka. Opowiadano, że przerywała szorstko każdą wzmiankę o mężu, nie mogąc znieść jego imienia. Ale kapitan nie starał się wcale o zmianę jej zapatrywania.
Minął dzień.
Pewien stary gospodarz w Högborgu leżał na łożu śmierci. Przyjął ostatnie sakramenty, siły go opuściły i wiedział, że umrze lada chwila. Jak ktoś, mający rozpocząć długą podróż, kazał się przenosić nieustannie z łóżkiem z izby do kuchni i zpowrotem, co świadczyło
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/257
Ta strona została przepisana.