Zaraza niepokoju wyszła z Ekeby, ogarnęła kopalnie żelaza, i osiedla, podniecając ludzi do nieprawości, do grzechu. Śledzić ją możemy dziś wśród większych posiadłości, gdyż starzy ludzie przechowali nam wspomnienia wydarzeń, natomiast niesposób stwierdzić, jak szła od wsi do wsi i od chaty do chaty. Dość, że gdzie tlił występek, tam wybuchał całą siłą, każda rysa w stosunkach rodzinnych przemieniała się w przepaść, a wielkie cnoty, czy silna wola wychodziły z ukrycia. Nie wszystko było bowiem złem w tym czasie, tylko dobro nabierało właściwości niszczących, podobnie jak zło. Gdy burza szaleje, pada jedla po jedli, pociągają się wzajem, a nawet nikłe poszycie lasu niszczeje, wraz z olbrzymami.
Szaleństwo zawładnęło chłopami i służbą folwarczną, wszystkim w głowach zaszumiało. Nigdy tak nie tańczono po rozstajach, nie opróżniano tak prędko beczki piwa, nigdy kocioł wódczany nie pochłonął tyle zboża, nie odbywano liczniejszych biesiad i nigdy tak krótkiej nie bywało przerwy pomiędzy ostrem słowem a ciosem noża.
Z odejściem majorowej zbrakło silnej ręki, więc upojeni wolnością ludzie zaczęli szaleć i niszczyć. Został im jeno pan i mistrz umiłowany, to jest wódka. Były to czasy kiedy sądzono, że dla chłopów niema ratunku i że wódka wypleni ich doszczętnie.
Niepokój ludzki przeszedł także na wszelki twór żywy. Nigdy groźniejsze nie były wilki i niedźwiedzie, lisy i sowy nie darły się gorzej i nie rabowały zuchwalej, nigdy nie płoszyły się tak owce, nigdy też więcej chorób nie trapiło cennego bydła.
Kto chce spostrzec związek rzeczy, winien opuścić miasto i zamieszkać w samotnej chacie pod lasem. Winien on przez cały miesiąc doglądać mielerza i żyć nad jeziorem wenernejskiem, gdzie wolno płyną tratwy z drzewem. Wtedy spostrzeże znaki przyrody i pozna, jak są zależne rzeczy martwe od żywych, jak znika ich spokój, gdy zamieszanie powstanie na ziemi. Wiedzą to chłopi. W takim czasie złe duchy gaszą mielerze, wodnice psują łódź, a zaraza przychodzi na ludzi i bydło. Tak się też działo onego roku. Nigdy roztop wiosenny
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/282
Ta strona została przepisana.