Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/283

Ta strona została przepisana.

nie narobił tyle szkody. Młyn ekebijski i kuźnia zniszczały. Małe potoczki, które dawniej w razie przyboru zdołały co najwyżej zabrać pustą szopę, rzucały się teraz na całe zagrody i osiedla, rozbijając je w puch. Przed św. Janem burze narobiły szkód większych niż po inne lata, zaś potem nastała susza.
Podczas długich dni lata nie spadła ni kropla deszczu... Od połowy czerwca do początku września słońce prażyło całą okolicę.
Deszcz nie chciał upaść, ziemia odmówiła pożywienia, wiatr ustał. Samo jeno słońce paliło ziemię. Trudno źle mówić o słońcu! Podobne jest do miłości, któż nie zna atoli jej występków i któż ich nie przebaczy? Słońce podobne jest do Gösty Berlinga, raduje ludzi i dlatego milczą o złem, które im czyni.
Susza poświętojańska nie wywołałaby nigdzie takiej klęski, jak w Wermlandji. Wiosna się opóźniła, trawa wyróść nie zdołała, jęczmień zaś nie miał pożywki w czasie okwitu i plonowania. Zboża jare najplenniejsze miały małe, chude kłoski i niskie były wielce. Późne buraki nie urosły, a z jałowizny tej nawet ziemniaki nie zdołały dobyć pożywienia.
Zaniepokoiło to mieszkańców leśnych szałasów, i wieść smutna poszła na doliny, ku spokojniejszej ludności.
— Ręka boża szuka kogoś! — jęli powtarzać chłopi.
Każdy bił się w piersi i pytał:
— Czyż to ja... matko naturo, może to ja? Może z mego powodu deszcz nie pada? Może ze złości na mnie stwardniała ziemia? Może na moją to głowę słońce gromadzi żarzące węgle z bezchmurnego nieba. A jeśli nie jam winien, kogóż szuka ręka boża?
Dziwne rozmowy krążyły po okolicy, gdy marniały jęczmiona i ziemniaki, gdy bydło o zaczerwienionych oczach, chwytając z trudem powietrze, stało u pustych studzien, a serca ludzi ściskał strach.
— Taka klęska nie może być bez przyczyny! — powiadano sobie. — Kogóż to szuka ręka boża?
Pewnej niedzieli sierpniowej, po nabożeństwie, szli ludzie grupami wzdłuż spieczonej drogi. Jak okiem sięgnąć, widzieli popalone lasy i nieurodzaj. Jęczmień już zebrano, ale był bardzo nikły. Łatwoby było użyźnić