Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/287

Ta strona została przepisana.

— Tak, tak!
— Ale rychło przekonywamy się, że słowa nasze nie znaczą nie. Nędza stoi na przeszkodzie i nie dopuszcza poprawy.
— Nędza! — powtórzył proboszcz. — Nędza zniweczyła życie moje.
— Młody proboszcz, — ciągnął dalej Gösta — powiada pijakowi: — Nie pij!
— A pijak odpowiada — przerwał mu proboszcz — Dajże mi coś lepszego od wódki! Wódka grzeje, wódka chłodzi, wódka zdrowiu nie zaszkodzi! To ciepła izba i miękkie łoże! Daj mi to wszystko, a pić przestanę.
— Potem — mówił dalej Gösta — powiada młody proboszcz do złodzieja: — Nie kradnij, do złego męża mówi: — Nie bij żony swojej, a do zabobonnego: —Wierz w Boga, a nie w gusła, duchy i potwory. Złodziej odpowiada: — Daj mi chleba! — Zły mąż odpowiada: — Zrób nas bogatymi, a zaprzestaniemy swarów! A zabobonny odpowiada: — Naucz mnie czegoś lepszego! — Któż im jednak może pomóc bez pieniędzy?
— To prawda! To prawda! — zawołał proboszcz. — Słowo w słowo prawda! Wierzyli oni w Boga, ale silniej jeszcze w djabła, czary i gusła! Wszystko zboże szło na wódkę i trudno było przewidzieć koniec niedoli. W większej części brudnych chat panowała stale nędza, ciągła troska czyniła kobiety kłótliwemi, a złe stosunki domowe popychały mężczyzn do pijaństwa. Nie umieli uprawiać pola, ni hodować bydła. Bali się szlachcica, a drwili z proboszcza. Cóż miałem robić, skoro nie rozumieli, co do nich mówię z kazalnicy, i nie wierzyli naukom moim. Przytem nie miałem się kogo poradzić, ani nikt mi nie pomagał w podtrzymaniu otuchy.
— Niektórzy księża wytrzymali takie życie! — rzekł Gösta. — Bóg sprawił, że niektórzy wrócili niezłamani. Starczyło im sił na zniesienie samotności, na przetrzymanie nędzy i beznadziei, nie popadli w rozpacz. Byli i są jeszcze ludzie tacy. To bohaterowie. Czcił ich będę do śmierci. Ja nie byłbym zdolny do czegoś podobnego.
— Ja także nie zdołałem! — rzekł proboszcz.
— Taki ksiądz — ciągnął dalej w zamyśleniu Gösta — postanawia zostać bogatym, bardzo bogatym, gdyż