Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/299

Ta strona została przepisana.

Czyż jest coś, coby nie tęskniło i nie ulegało przyciąganiu? Padną wszyscy bogowie zemsty i siły! Ty jedna, miłości, jesteś prawdą wiekuistą.
Stary wujaszek Eberhard siedział przy swojem biurku, przedziwnym meblu o stu szufladach, marmurowej płycie i mosiężnych okuciach. Pracował pilnie i z zapałem, sam jeden w skrzydle rezydenckiem.
Czemuż, o Eberhardzie, nie korzystasz w polu i w lesie z przelotnych, ostatnich dni lata, jak inni kawalerowie? Wiesz dobrze, że nie wolno bezkarnie czcić bogini mądrości. Grzbiet ci się pochylił, choć masz ledwo sześćdziesiątkę, a włos pożyczony nakrywa czaszkę twoją. Zmarszczki widnieją nad czołem, spiętrzonem powyż głębokich oczodołów, a idą we wszystkich kierunkach, ach, jak szpady zapaśników. Tysiące też zmarszczek otacza bezzębne usta twoje. Eberhardzie, Eberhardzie, czemuż nie bujasz po polach i lasach? Śmierć rozłączy cię z biurkiem tem rychlej, żeś nie dał się odeń życiu odciągnąć.
Wujaszek Eberhard pociągnął grubą kreskę pod ostatnim wierszem, a potem jął dobywać z rozlicznych szuflad pliki gęsto zapisanego papieru i składać jedne na drugie części dzieła wielkiego, które miało unieśmiertelnić nazwisko Eberharda Berggrena. W chwili, kiedy patrzył z rozkoszą na wielki stos, rozwarto zcicha drzwi i weszła młoda hrabina.
Była władczynią starych kawalerów, którzy ją kochali i czcili bardziej, niż pradziad kocha pierwszego prawnuka swego. Znaleźli ją w ubóstwie i chorobie i obdarzyli wszystkiemi wspaniałościami świata, jak król z bajki obdarzył biedną, napotkaną w lesie dziewczynę. Dla niej brzmiały waltornie i skrzypce Ekeby, dla niej żyło i poruszało się wszystko w wielkiej posiadłości.
Była już zdrowa, chociaż jeszcze trochę osłabiona, samotność wielkiego domu zaciężyła jej, ponieważ zaś wiedziała, że rezydenci wyjechali, przeto chciała zobaczyć, jak też dziś wygląda osławione skrzydło kawalerskie.
Weszła pocichu, obejrzała bielone ściany, firanki w żółte ciapki, tokarnię Gösty, malowany stół Löwenberga, przy którem grywał Beethovena, wypchaną wronę