Nie znali jej kawalerowie i myśleli, że jest to biedna, uciśniona kobieta, doprowadzona do rozpaczy przez złą teściową. Wzięli ją w opiekę, czcili jak królowę, kochali jako dziecko własne i zwali hrabiną.
Jeden Kevenhüller poznał ją, chociaż i on zpoczątku uległ złudzeniu. Ale pewnego dnia sporządzi jej mistrz Juljusz i Oerneclou, nie wstydzący się krawcować dla niej, suknię z zielonego jedwabiu i Kevenhüller zaraz zrozumiał, kto to taki.
Siadywała na jedwabnych poduszkach, na najdroższej sofie ekebijskiej, a wszyscy rezydenci służyli jej, jak błazny. Jeden był kucharzem, inny, kamerdynerem, lektorem, muzykiem nadwornym, szewcem, a każdy obrał sobie sam zajęcie.
Nibyto była chorą ta zła poczwara, ale Kevenhüller wiedział, co o tem sądzić. Chciała poprostu zadrwić z wszystkich i koniec.
Ostrzegał przed nią kawalerów.
— Czyż nie widzicie ostrych zębów i dzikich oczu? — mawiał. — To Hulderka... wszystko zło zwaliło się na nas... Powiadam wam, to Hulder, która przybyła na nasze nieszczęście. Znam ja ją z czasów dawniejszych.
Jakież wielkie zaślepienie ogarnąć może kochające serca. Kawalerowie podobni byli do matki, której podłożono dziecko dziwożony do kołyski. Nie dostrzega ona wielkiej głowy i czarnej skóry, a ochrypły wrzask kobolda wydaje się jej świegotem dziecka. Nie widzi grubych warg, ni krzywych pazurów. Tak się stało z kawalerami, którzy omal nie zabili Kevenhüllera, gdy im chciał otworzyć oczy.
Ale zobaczywszy i poznawszy Hulderkę, uczuł Kevenhüller chęć do pracy. Zaczęło go piec w mózgu i wiercić, a palce sięgały same po pilnik i młot, tak że nie mógł wytrzymać, aż wdział bluzę roboczą i zamknął się w jednym z warsztatów ślusarskich.
Po Ekeby i całej Wermlandji poszła wieść:
— Kevenhüller zabrał się do roboty!
Nadsłuchiwano z zapartym oddechem uderzeń młota, skrzypu pilnika i stęku miecha.
— Zobaczymy nowy cud! — mówiono. — Co też to będzie? Może nas nauczy chodzić po wodzie, lub zbu-
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/320
Ta strona została przepisana.