przez cały rok zwalczała dzielnie rozpasanie i marnotrawstwo kawalerów. Miała w sobie taką powagę i poczucie obowiązku, że ją szanowano ogólnie, mimo młodego wieku.
— Byłam dziś w domu i szukałam pieniędzy ojca mego! — powiedziała do kawalerów. — Ale nic nie znalazłam. Wszystkie skrypty dłużne podarte, szuflady i schowki puste.
— Smutna to dla panienki rzecz! — rzekł Beerencreutz.
— Gdy majorowa opuszczała Ekeby, — podjęła dziewczyna — poleciła mi czuwać nad domem. Gdybym była znalazła pieniądze ojca, użyłabym ich na doprowadzenie do porządku Ekeby. Nie znalazłszy jednak, zabrałem ze wzgórka hańby ojca kilka suchych gałęzi, wielki to bowiem będzie dla mnie wstyd, gdy majorowa wróci i zapyta o Ekeby.
— Nie bierzże sobie tego tak do serca, panienko! Nie twoja to wina! — powiedział Beerencreutz.
— Nietylko dla siebie wzięłam gałęzie ze sterty! — odparła dziewczyna. — Mam i dla panów kilka. Proszę, oto są! Mój ojciec nie był jedynym człowiekiem, który sprowadził hańbę i niedolę na okolicę.
Podchodziła do każdego kolejno i kładła przed nim suchą gałązkę. Większość kawalerów klęła, niektórzy jednak zachowywali się spokojnie. Wkońcu powiedział Beerencreutz z godnością wielkopańską:
— Dobrze panienko, dobrze, możesz już odejść! Dziękujemy!
Gdy wyszła, palnął pięścią w stół, aż zatańczyły szklanki, i krzyknął:
— Od dziś nie piję! Nie chcę, by mnie wódka po raz drugi przyprawiła o coś takiego! — potem wstał i wyszedł, a cisza głęboka zapanowała w skrzydle rezydentów.
Przed każdym z kawalerów leżały kawałki drzewa, suchych gałęzi i zdawały się pytać:
— Gdzie jest majorowa? Co się stało ze sławą i wielkością Ekeby? Czemu zginął wysłannik boży? Gdzie dobrobyt, panujący niedawno nad Löffenem?
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/332
Ta strona została przepisana.