sam pęd do mordu i gnębienia, co pośród ludzi. Wszystko, co go otacza, będzie zwiastunem zła.
Szeregowiec Jan Hök, sam nie wiedział, dlaczego mu wszystko szło naopak i w domu jego nie było pokoju. Synowie wyrośli na ludzi silnych, zahartowanych, mężnych, ale dzikich, gotowych do walki z wszystkimi, a wszyscy żywili ku nim to samo uczucie.
Zatroskana żona jego zaczęła badać tajniki natury i zbierała rośliny lecznicze po gęstwach i bagnach. Śledziła też tajnie sił podziemnych, umiała leczyć, udzielać porad na bezwzajemną miłość. To też ogłoszono ją czarownicą i unikano, chociaż była bardzo użyteczną.
Raz wreszcie zdobyła się na odwagę i rzekła do męża:
— Od powrotu z wojny jesteś jak oczarowany. Cóż oni ci tam zadali?
Skoczył ku niej i omal jej nie obił, a działo się to zawsze, ile razy wspomniała o wojnie. Szalał z gniewu. Nie wolno było wymówić słowa: wojna. Dowiedzieli się o tem ludzie i unikali tego tematu.
Zaden atoli z towarzyszów broni nie mógł zarzucić, by zrobił coś gorszego od innych. Walczył, jak przystało na żołnierza. Te jeno wszystkie straszne rzeczy, jakie widział, sprawiły, że wszędzie dostrzegał zło i sądził, iż natura nienawidzi go za udział w tem. Inni pocieszali się myślą, że walczą za ojczyznę i honor, on widział tylko, że przelewał krew i dopuszczał się przemocy.
W czasie, kiedy wypędzono majorową z Ekeby, mieszkał w chacie sam jeden. Żona zmarła, synowie odeszli w świat. Ale podczas jarmarków miewał masami gości. Zajeżdżali doń cyganie, którzy, podobnie jak on, unikali ludzi. Małe, kosmate koniki ciągnęły górskiemi ścieżkami wozy pełne pobielanych naczyń, dzieci i łachmanów. Postarzałe przedwcześnie kobiety, napuchłe od tytoniu i wódki, i bladzi, muskularni mężczyźni szli za wozami, a gdy dotarli do chaty, zaczynała się uciecha, gra w karty, pijatyka, oraz gawędy o kradzieżach, zamianach koni i bitkach.
Było to w piątek, jeszcze podczas jarmarku brobijskiego, na którym zginął kapitan Lennart z ręki silnego Maensa. Maens był synem Jana, to też zebrani w jego chacie cyganie częściej niż zazwyczaj podawali mu
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/340
Ta strona została przepisana.