Elżbieta, zobaczywszy go w tym stanie, popadła w gniew. Duma jej doznała upokorzenia na widok męża, nie kazała go przeto rozwiązać, lecz zostawiła na ziemi.
— Ładnie wyglądasz! — powiedziała.
— Nie chciałem ci się wcale pokazywać na oczy! — odparł.
— Czyż nie jestem żoną twoją? Czy nie mam prawa żądać, byś z troską swoją przyszedł do mnie?
— Nie wiem, za co się uważasz! Nie wiem, jakie masz plany na przyszłość. — Ja zato wiem, że śmiercią swoją oddałbym ci największą przysługę.
Spojrzała nań z wielką pogardą i rzekła:
— Chciałeś mnie uczynić wdową po samobójcy?
Twarz mu się ściągnęła boleśnie i odparł:
— Elżbieto, pomówmy w cztery oczy.
— Czemużby ludzie ci nie mieli słyszeć? — spytała ostro. — Czyż jesteśmy lepsi od nich? Czyż który z nich spowodował więcej troski i zła, niż my? Są oni dziećmi lasu i gościńca i każda ręka przeciw nim się podnosi.
Niech usłyszą, że grzech i hańba ciąży także na panu z Ekeby, Göście Berlingu, którego wszyscy kochają. Nie uważam wcale za lepszych od nich, ani siebie, ani ciebie bynajmniej!
Uniósł się z trudem z podłogi, spojrzał wyzywająco i zawołał:
— Nie jestem tak nędzny, jak sądzisz!
I uniesiony gniewem opowiedział jej o układzie pod kościelną bramą.
— Dawnoby już było po mnie, gdybyś nie była przyszła do lasu! — dodał. — Nie miałem siły umierać, gdy byłaś tak blisko. Teraz atoli puść mnie, bym mógł dotrzymać słowa!
— Ach! — powiedziała, gdy skończył. — Znam ja dobrze to wszystko, te bohaterskie frazesy i gesty! Gösta gotów zawsze włożyć ręce w ogień, lub dać coś za życie. Dawniej widziałam w tem wielkość, teraz jednak wolę spokój i rozwagę. Ceniłabym cię, gdybyś był położył rękę na trumnie Lennarta i przysiągł wobec Sintrama, że chcesz żyć i wspomagać biedaków, przez niego gnębionych, ale nie sądź, że uznam za rzecz wznio-
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/343
Ta strona została przepisana.