Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/353

Ta strona została przepisana.

— Takiemi myślami oszukujemy serca nasze! — zawołała majorowa. — Ale to słabość! Nie chcesz odjechać, gdyż nie chcesz go porzucić! |
Zanim hrabina zdołała odpowiedzieć, wszedł Gösta.
— Pójdź tu, Gösto! — rozkazała majorowa jeszcze ostrzejszym głosem. — Pójdź tu, Gösto, którego sławi cała okolica i który chcesz być po śmierci zwany zbawcą ludu. Dowiedz się o losach starej majorowej, którą wygnałeś, opuszczoną i samotną na gościniec.
Naprzód opowiem ci, co mnie spotkało z wiosną u matki, potem dowiesz się końca historji.
W marcu dotarłam do dworu w lasach elfdalskich. Wyglądałam na żebraczkę. Gdym przyszła, powiedziano mi, że matka w mleczarni. Poszłam tam i stałam długo przy drzwiach. Wokoło, na półkach ściennych, stały błyszczące, miedziane misy z mlekiem. Matka, licząca przeszło dziewięćdziesiąt lat, zdejmowała jedną po drugiej i zbierała śmietanę. Krzątała się żywo, ale spotrzegłam, że z trudnością sięga po misy. Nie wiedziałam, czy mnie spostrzegła, ale po chwili rzekła ostrym głosem:
— Widzę, że się z tobą stało tak, jak przepowiedziałam.
Chciałam mówić, prosić o przebaczenie, ale byłoby to daremne, gdyż była głucha jak pień. Po chwili rzekła znowu:
— Możesz mi pomódz.
Podeszłam i zaczęłam zbierać śmietanę. Zdejmowałam misy jak trzeba, pokolei, zanurzałam w miarę głęboko warzechę i stawiałam misy z powrotem na miejsce. Za nie nie pozwoliłaby żadnej ze służebnych zbierać śmie» tany, ja zaś wiedziałam z dawnych czasów, jak jej dogodzić.
— Od dziś możesz wziąć się do tej roboty! — powiedziała, a ja byłam już teraz pewna, że mi przebaczyła.
Potem nagle osłabła, tak że nie mogła już pracować.
Całemi dniami drzemała w fotelu. Zmarła kilka tygodni przed Bożem Narodzeniem. Byłabym chętnie wróciła wcześniej, Gösto, ale trudno mi było opuścić starowinę.