o nas życzliwe wspomnienie, odlatując w dziedzinę wieczystego pokoju.
Gösta umilkł, ale młot śpiewał dalej, a wszystkie głosy, jakie słyszała majorowa w podróży, zmieszały się w jeden wielki akord z hukiem młota. Rysy jej rozpogadzały się zwolna, nabierały miękkiego wyrazu i zdawało się, że śmierć zaczyna ją obejmować cieniem swoim.
Weszła Anna Liza, zawiadamiając, że przybyli panowie z Högforsu, ale majorowa kazała ich odprawić. Nie chciała robić już testamentu.
— Gösto Berling, człowieku czynu, — powiedziała — zwyciężyłeś raz jeszcze! Nachyl się, bym cię mogła pobłogosławić.
Gorączka wróciła ze zdwojoną siłą. Zaczęło się konanie. Ciało musiało niejedną jeszcze stoczyć walkę, ale dusza przestała to niebawem odczuwać, zapatrzona w niebo, otwarte umierającym.
Godzinę trwała jeszcze ciężka walka, poczem majorowa legła spokojna, cicha i tak piękna, że obecni doznali głębokiego wzruszenia.
— Droga moja, kochana majorowo! — rzekł Gösta. — Widziałem cię już raz taką! Wróciła, zaiste, do życia Małgorzata Celsing i nigdy już miejsca nie ustąpi majorowej z Ekeby.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Wróciwszy z kuźni, dowiedzieli się kawalerowie o śmierci majorowej.
— Czy słyszała młot? — zapytali.
Słyszała. Na tem koniec.
Potem dowiedzieli się, że im chciała zapisać Ekeby, ale testament nie doszedł do skutku. Uznali to za zaszczyt wielki i chlubili się tem do końca życia. Nigdy natomiast nie żalili się na utratę bogactw.
Powiadają jeszcze, że tejże nocy wigilijnej Gösta Berling, z małżonką u boku, wygłosił do kawalerów ostatnią mowę. Wyraził żal, iż muszą opuścić Ekeby i że im się da we znaki słabość starości. Starzec i człowiek smutny doznaje chłodnego przyjęcia wszędzie. Biedny kawaler, będący na stancji u chłopa, odcięty od uciech i przygód, więdnie i usycha w samotności.