Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/48

Ta strona została przepisana.

Majorową ogarnia zwątpienie. Cofa się ku drzwiom, mąż zaś następuje na nią.
— Byłeś klątwą mego życia, — żali się — a teraz robisz mi tę krzywdę?
— Precz, powiadam!
Staje oparta o ramę drzwi, zasłania twarz splecionemi rękami i szepce, wspominając matkę: Niechże cię zaprą, jak ty się mnie wyparłaś, niechże domem będzie ci gościniec, rów przydrożny łożem, a mielerz ogniskiem. A więc spełniło się wszystko, do słowa!
Zacny opat z Brö i landrat z Munkerudu przystąpili do majora, by go ułagodzić. Mówili, że najlepiej zostawić w spokoju dawne sprawy, nie zmieniać niczego, przebaczyć i zapomnieć. Major strząsa ich dłonie z ramion i jest groźny, jak przedtem kapitan Bergh, tak że nikt się doń zbliżać nie waży.
— To wcale nie jest dawna sprawa! — woła. — Do dzisiejszego dnia nie wiedziałem o niczem! Nie mogłem do tej pory ukarać cudzołożnicy!
Na te słowa podnosi majorowa głowę, czując, że jej wraca odwaga:
— Ty opuścisz przede mną ten dom! — woła. — Nie myśl, że ustąpię! — to powiedziawszy, podeszła bliżej.
Major nie odpowiada, ale śledzi każdy jej ruch, gotów bić.
— Dopomóżcież mi, panowie, związać tego człowieka i wyprowadzić stąd, by odzyskał zmysły. Zważcież kim jest on, a kim ja. Rozważcie tę, zanim będę mu musiała ustąpić. Zarządzam całem Ekeby, on zaś siedzi po całych dniach przy niedźwiedzim dole i karmi niedźwiedzie. Dopomóżcież mi, przyjaciele i sąsiedzi! Gdy mnie zbraknie, zapanuje tu straszna nędza. Chłop żyje i buduje sobie dom za to, że ścina dla mnie drzewa w lesie i wozi rudę. Węglarz zarabia dostawą mego węgla, a flisak spławianiem mego drzewa. Ja jestem szafarką tej pracy, źródło dobrobytu. Czyż sądzicie, że on zdoła prowadzić dalej dzieło moje? Oświadczam, że wygnaniając mnie otwieracie podwoje klęsce głodu.
Znowu podnosi się mnóstwo rąk, by pomóc majorowej i kładą się z perswazją na ramiona majora.