Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/49

Ta strona została przepisana.

— Nie! — woła. — Precz ode mnie! Czyż chcecie bronić wiarołomnej kobiety? Oświadczam, że jeśli nie odejdzie dobrowolnie, wezmę ją za ręce, zaniosę do niedźwiedziej jamy i rzucę w głąb.
Na te słowa opadają z powrotem ramiona.
W ostatniej potrzebie zwraca się majorowa do rezydentów.
— Czyż i wy jesteście w stanie panowie patrzeć spokojnie, jak mnie wypędzają? Czyż dopuściłam, byście zimą marzli w śniegu? Czy odmawiałam mocnego piwa i słodkiej wódki? Czyż żądałam za ubranie i żywność pracy i zapłaty? Czyż wam nie było u mnie, jak u matki? Wszakże dzień za dniem upływał wam na weselu i uciechach! Nie dozwólcie, panowie, wygnać mnie z domu temu człowiekowi, który był nieszczęściem mego życia! Nie dopuśćcież, bym została żebraczką na gościńcu.
Gösta pochylił się ku pięknej, ciemnowłosej dziewczynie, siedzącej przy wielkim stole, i rzekł:
— Anno! Bywałaś przed pięciu laty często w Borgu, powiedz mi tedy, czy mówiła majorowa Ebbie, że mnie wygnano z plebanji?
— Dopomóż majorowej! — odparła.
— Zrozum, że muszę wpierw zyskać pewność, czy mnie nie uczyniła mordercą!
— Cóż za przypuszczenia, Gösto? Dopomóżże jej!
— Nie chcesz odpowiedzieć, rozumiem. Sintram powiedzał tedy prawdę! — rzekł Gösta, wrócił do rezydentów i nie ruszył palcem w obronie majorowej.
Ach, czemuż majorowa posadziła kawalerów przy bocznym stole, pod piecem? Teraz zbudziły się w ich umysłach myśli z ubiegłej nocy, oczy łyskają gniewem nie mniejszym, niż gniew majora, a wszystko, co widzą potwierdza nocne widziadła.
— Oczywiście, rzecz jasna, kontrakt nie został odnowiony! — mruczą do siebie.
Ach, nie może majorowa spodziewać się pomocy od tej pomrukującej groźnie czeredy kawalerów.
Podchodzi więc znów do drzwi i zakrywa twarz rękami.
— Niechże się ciebie zaprą, jak ty się mnie wyparłeś! — woła z goryczą i bólem. — Niech ci domem będzie gościniec, a rów przydrożny łożem.