Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/53

Ta strona została przepisana.

Zarządzająca kuchnią i przędzalnią, stara mamzel Ulryka Dillner powitała Göstę na schodach podjazdu, a w dygu zatrzęsły się z radości jej sztuczne loczki, okalające brunatną, pomarszczoną wielce twarzyczkę. Wprowadziwszy go do sali jęła zaraz paplać o właścicielach, posiadłości i lichych stosunkach, w jakich żyli.
Troska i niedostatek stoją u drzwi, mówiła, a czasem zbraknie na obiad chrzanu do solonego mięsa, i oto właśnie Ferdynand zaprzągł Dizę i wraz z dziewczętami ruszył do Munkerudu pożyczyć coś nie coś. Kapitan był w lesie i wróci pewnie z żylastym zającem, do którego trzeba dodać więcej masła, niż sam wart. Zwie on to zaopatrywaniem domu w żywność. Zresztą gorzej będzie jeszcze, gdy przyniesie lisa, najnikczemniejsze stworzenie boskie, równie bezużyteczne w stanie żywym, jak martwym.
A jaśnie pani? O, jeszcze nie wstała. Leży w łóżku i czyta, jak zawsze, romanse. Nie stworzone zaprawdę do pracy, to anielskie niewiniątko!
Pracę pozostawiono osiwiałej w służbie starowinie, to też drepciła od świtu do nocy, wiążąc koniec z końcem; zadanie nielada. Przez całą zimę nie było innego mięsiwa w domu, prócz jednej jedynej szynki niedźwiedziej. Zapłatę pobierała skromną, a w dodatku nie widziała dotąd grosza, ale żyła nadzieją, że jej nie wyrzucą na gościniec, gdy będzie niezdolną do pracy. Traktowano gospodynię bardzo po ludzku i była pewną, że jej państwo kiedyś sprawią uczciwy pogrzeb, o ile tylko stanie pieniędzy na trumnę.
— Któż wie, co się stanie! — zawołała, ocierając fartuchem oczy, do których raz po razu napływały łzy. — Winniśmy niepoczciwemu panu Sintramowi sporo pieniędzy i może nam zabrać wszystko. Ferdynand zaręczył się wprawdzie z bogatą Anną Stjärnhök, ale obawiam się, że ona go puści w trąbę, tak, niezawodnie puści go w trąbę. I cóż się wówczas stanie z nami, z trzema krowami, dziewięciu końmi i młodemi, wesołemi dziewczętami, któreby rade jeździć z balu na bal! W cóż się obrócą jałowe pola, gdzie nic nie rośnie, i nasz zacny Ferdynand, z którego nigdy nie będzie człowiek jak