Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/61

Ta strona została przepisana.

w miękkie ludzkie ciało. Podskoczyły do pyska Don Juana i zawisły u uździennicy. Anna rozmyślała, czy wilki pożrą ich ze szczętem, czy też zostawią bodaj trochę kości, by ludzie mogli znaleźć rano w śniegu ślady.
— Idzie o nasze życie! — powiedziała, pochylając się i biorąc za kark Tankreda.
— Daj pokój! — odparł. — To na nic! Nie z powodu psa ruszyły wilki tej nocy na łów.
Rzekłszy to, wjechał w bramę wergijskiego dworu. Ale wilki ścigały ich aż do podjazdu, tak że musiał się bronić biczem.
— Anno! — powiedział stając wkońcu. — Nie było to zgodne z wolą bożą. Zrób dobrą minę, jeśli jesteś tą, za jaką cię mam... rozumiesz?
Posłyszawszy brzęk janczarów, wszystko wyległo na dwór.
— Ma ją! — wołano chórem. — Ma ją! Niech żyje Gösta Berling! — i ściskano się wzajemnie.
Niewiele padło pytań. Noc była późna, przybyłych wyczerpała pełna niebezpieczeństw jazda, udano się tedy na spoczynek. Dość było obecności Anny.
Skończyło się zatem dobrze, zniszczał tylko cenny podarek mamsel Ulryki, zielony szal i „Korynna“.

Cały dom spał. Gsöta Berling wstał, ubrał się i wymknął na dwór. Wyciągnął niepostrzeżenie ze stajni Don Juana, zaprzągł i chciał ruszyć, gdy nagle wyszła z domu Anna Stjärnhök.
— Usłyszałam cię! — powiedziała. — Gotowa jestem jechać z tobą!
Podszedł i uchwycił jej dłoń.
— Czyż jeszcze nie rozumiesz? To niemożliwe! Bóg nie chce! Posłuchaj i chciej mnie pojąć. Byłem tu dziś przed południem i widziałem rozpacz tych ludzi z powodu twej niewierności, pojechałem przeto do Borgu, by cię przywieźć Ferdynandowi. Ale zawsze byłem nikczemnikiem i już się nie zmienię, zdradziłem go więc i zdradziłem go dla ciebie. Tu mieszka stara kobieta, która wierzy, że coś ze mnie jeszcze będzie, a ja z nią postąpiłem, jak człowiek bez honoru. Druga stara kobieta godzi się gło-