Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/73

Ta strona została przepisana.

Bal szedł swym torem dalej, ale Gösta uciekł z sali tanecznej. Spojrzenie Marjanny zraniło, jak stal, jego serce. Zrozumiał, co miała na myśli. Kochać go było wstydem, rzeczą gorszą, niż śmierć. Postanowił zaprzestać tańca i nie patrzyć na piękne kobiety. Wiedział dobrze, że nie dla niego lśniły te oczy i kraśniały twarzyczki, nie dla niego płynęły rytmicznym tanem lekkie nóżki i nie dla niego brzmiał tłumiony śmiech. Można było z nim tańczyć i bawić się, ale żadna nie chciałaby na serjo pójść z nim przez życie.
Poeta poszedł do starszych panów, do palarni i siadł przy stole gry. Natrafił przypadkowo na stół, przy którym siedział potężny władca Björne. Grał, to znów trzymał naprzemian bank i zgromadził przed sobą całą górę monet sześcio- i dwunasto-szylingowych.
Grano wysoko, ale Gösta podniósł jeszcze bardziej stawki, zielone papierki migotały, a góra pieniędzy przed potężnym Melchiorem Sinclairem rosła z każdą minutą.
Przed Göstą wyrosła jednak także kupka monet i banknotów i niedługo on sam jeden tylko podtrzymywał walkę z właścicielem Björne. Po pewnym czasie stało się nawet tak, że wielka góra pieniędzy, przeszła od Sinelaira do Gösty.
— Ano, Gösto! — zawołał bogacz ze śmiechem, przegrawszy wszystko co miał w sakiewce i portfelu. — Cóż teraz poczniemy? Wypróżniłeś mi kieszenie, a nie grywam nigdy pożyczonemi pieniędzmi, bo przyrzekłem tak matce mojej.
Znalazł jednak po chwili wyjście. Przegrał zegarek, bobrowe futro i zamierzał postawić na kartę konia i sanki, gdy go powstrzymał Sintram.
— Postaw lepiej odrazu coś większego! — zawołał złośliwy właściciel Forsu. — Coś, co przełamie fatalny los!
— Djabeł wie, co mam postawić?
— Zagraj o serdeczną krew serca swego, Melchiorze, postaw na kartę córkę swoją!
— Może sobie pan Sinclair śmiało na to pozwolić! — zaśmiał się Gösta. — Tej wygranej nie zainkasuję nigdy!
Potężny Melchior nie mógł się również oprzeć wesołości. Niemiło mu było słyszeć tu, przy stole gry imię