przemarzniętej. Niczem zda mi się ta niedola moja, gdy ją porównam ze szczęściem, jakie z niej wykwitło. Opadły ze mnie wszystkie więzy, nie mam ojca, matki, ni domu. Ludzie mnie posądzą o najgorsze i odwrócą się ode mnie. Niechże się spełni wola twoja, o miłości, czyż bowiem przystoi mi wywyższać się nad kochanka? Pójdziemy w świat ręka w rękę. Biedna jest oblubienica Gösty Berlinga, znalazł ją sobie w zaspie śnieżnej. To też założymy sobie dom nie w pięknych salach, ale chłopskiej chacie, na skraju lasu. Będę mu pomagała w młynarce, wraz z nim zastawiała sieci na zające i cietrzewie, będę mu gotowała strawę i łatała odzież jego. O ukochany mój, czy sądzisz, że będę się smuciła i tęskniła, czekając na ciebie u skraju lasu? Tak się stanie. Ale nie będę się smuciła utratą bogactw, ni tęskniła do nich, jeno za tobą będę wyglądała, twoich będę wyczekiwała kroków odgłosu po leśnej ścieżynie, twego śpiewu nadsłuchiwała będę i czekała rychło wrócisz, z siekierą na ramieniu, o ukochany, o jedyny mój. Mogłabym tak czekać i tęsknić przez życie całe — —
Leżała tak, nie śpiąc i nucąc hymny ku czci miłości, to też nie zmrużyła jeszcze oczu, gdy weszła majorowa.
Po jej odejściu, Marjanna wstała i ubrała się, Raz jeszcze musiała włożyć czarną suknię i cienkie, balowe trzewiczki. Okryta kołdrą, jak szalem, wybiegła ponownie w czarną, straszną noc.
Cicho było, gwiazdy lśniły, zdawało się, że ta noc lutowa nigdy nie będzie miała końca, a mrok i mróz leżały na ziemi, długo długo, jeszcze po wschodzie i po stopieniu zasp, przez które brodziła Marjanna...
Wybiegła z Ekeby szukać pomocy. Nie mogła dopuścić, by wypędzono ludzi, którzy ją podnieśli ze śniegu i otwarli jej dom, oraz serca swoje. Postanowiła iść do Sjö, do majora i musiała się spieszyć. Najprędzej za godzinę mogła być tu zpowrotem.
Pożegnawszy się z domem swoim, wyszła majorowa na podwórze do czekających na nią ludzi i zaraz zawrzała walka o skrzydło rezydenckie.
Majorowa ustawiła ludzi wokoło wysokiego, wąskiego budynku, gdzie na piętrze było słynne osiedle kawalerów. Spali w beztrosce zupełnej, w wielkiej izbie o bielonych
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/88
Ta strona została przepisana.