Niedźwiedź mieszkał na szczycie wspaniałej grani, zwanej Gurlitą, stromo i niedostępnie sterczącej z nad Löffenu, w górnej jego części. Wykrot obalonej jodły był ścianą, oraz dachem jego osiedla, gałęzie i krzewina słoniły je, a szpary uszczelniał śnieg. Spać sobie tam mógł spokojnie, od lata do lata.
Czyliż poetą i marzycielem jest ten kudłaty król lasów, ten kosooki zbój? Czyliż przespać chce mroźne noce i szare dni zimowe, a zbudzić się od szumu potoków i świergotu ptactwa? Leżeć chce pewnie, śniąc o wzgórzach pełnych poziomek, o mrowiskach smakowitego, drobnego ludku i białych jagniętach na zboczach gór. Chce ujść zimie życia, szczęśliwiec!
Wichr dmie i przemiata pomiędzy jedle, szaleni od głodu myszkują wilk i lis, czyż jeno misiowi wolno spać? Niechby wstał i poczuł, jak kąsa mróz, jak ciężko grzęznąć w śniegu... niechby wylazł z jamy!
Usłał sobie dobre leże, niby królewna z bajki, i jak ją królewicz zbudził pocałunkiem, tak jego wiosna obudzi. Chce, by go ze snu cucił promień słońca, padający na koniec pyska, lub kropla topniejącego śniegu, co przenika futro. Biada temu, kto mu przedwcześnie sen przerwie.
Ale przypuśćmy, że ktoś nie liczy się z pretensjami pana lasów! Nagle spada nań chmara ołowianych lotek, które kłują, niby komary natrętne!
Słychać tuż krzyki, wrzawę, strzały. Miś otrząsa się, przeciąga i, usunąwszy na bok krzaki, patrzy, co to takiego. Niezłe tany będzie miał stary zawadjaka. To nie wiosna hałasuje wokół legowiska, na wiatr obala jedle i śniegiem wiruje, to rezydenci... kawalerowie z Ekeby.
Znani są dobrze królowi lasów. Pamięta on dobrze tę noc, kiedy to Baerencreutz i Fuchs zaczaili się nań w stodole chłopskiej, gdzie miał przyjść. Właśnie zdrzemnęli się nad kieliszkiem, gdy wpełzł ostrożnie przez sitowiany dach, gdy miś dobywał z poza przegrody ubitą krowę, runęli nań ze strzelbami i nożami. Zabrali mu krowę, pozbawili ślepska jednego, ale uszedł żywy.
Ho, ho znają się dobrze miś z rezydentami. Napadli nań innym razem, kiedy zagospodarował się na zimę wraz z małżonką i dziećmi, tu, na królewskiem dworzyszczu Gurlity, i napadli zgoła niespodzianie. Uciekł, co-
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/97
Ta strona została przepisana.