już sama możliwość ponownego związku nie zmąciłaby tego niebiańskiego piękna?
Otóż taka czułostkowość doprowadza mnie zawsze do wściekłości. Cóżbyśmy powiedzieli, gdyby w czasie głodu człowiek dobrze odżywiony i syty mówił lekceważąco o jedzeniu i radził napół zagłodzonemu człowiekowi nasycić swój głód zapachem kwiatów i śpiewem ptaków. To też odpowiedziałem poniekąd gwałtownie:
— Posłuchaj, Nabin, dla malarza ruina może być czemś nadzwyczaj pięknem, jednakże domy buduje się nie po to, aby je artyści podziwiali, lecz aby mieszkać mogli w nich ludzie; dlatego muszą być odpowiednio utrzymywane, choćby to nawet raziło estetyczne uczucia artystów. Łatwo ci w swym cichym kącie śpiewać hymny pochwalne na cześć wdowieństwa, nie powinieneś jednak zapominać o tem, że pod białą szatą wdowy, w męce i ogniach pożądania bije żywe serce ludzkie!
Miałem wrażenie, że nawrócenie Nabina będzie rzeczą niełatwą, dlatego rozpędziłem się nieco więcej niż było potrzeba. Zdziwiło mnie trochę, że gdy skończyłem swą krótką mowę, Nabin, wydawszy głębokie westchnienie, najzupełniej ze mną się zgodził. Większa a zupełnie już druzgocąca perora, jaką miałem na języku, okazała się zupełnie zbyteczna.
Kiedyś po jakimś tygodniu przyszedł Nabin do mnie i oświadczył mi, że jeśli mu zechcę dopomóc
Strona:Głodne kamienie.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.