potem jednak stała się jej nieznośną myśl, iż list, który ona nosiła na głowie niby świętą glorję, może być skalany dotknięciem zuchwałych rąk.
Szybkim krokiem pośpieszyła do pokoju męża. Leżał jęcząc na podłodze z wywróconemi oczami i z pianą na ustach. Wyjęła list z jego zaciśniętej pięści i natychmiast posłała po lekarza.
Lekarz oświadczył, że to apopleksja. Chory zmarł jeszcze przed jego przybyciem.
Pokazało się, że Paresz miał tego dnia ważną konferencję, która zmuszała go do wyjścia z domu. Paramananda dowiedział się o tem i stosownie do tego umówił się z Gauri. Tak głęboko wpadł!
Owdowiała Gauri, ujrzawszy przez okno swego mistrza, skradającego się jak złodziej ku sadzawce, zamknęła oczy, jak gdyby olśniona błyskawicą. Ta błyskawica w jednej chwili ukazała jej całą głębię jej upadku.
— Gauri! — wołał głos z ogrodu.
— Już idę! — odpowiedziała.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Gdy przyjaciele Paresza usłyszeli o jego śmierci i przyszli, aby wziąć udział w jego pogrzebie, znaleźli Gauri martwą obok trupa swego mężu. Otruła się. Wszyscy byli do głębi przejęci wiernością małżeńską, jakiej dowiodła swą dobrowolną śmiercią, wiernością doprawdy rzadką w tych zwyrodniałych czasach.