sobności jakiegoś święta ustawiła na kominku w sypialni Nabendu parę angielskich trzewików, pomalowanych szkarłatną barwą na czerwono, naniosła kwiatów, pasty sandałowej, kadzidła i dwie świece, które w sposób przepisany przy składaniu ofiar zapaliła. Kiedy Nabendu przyszedł, obie szwagierki wzięły go między siebie, mówiąc z drwiącą powagą:
— Pokłoń się twym bogom i oby ich błogosławieństwo przyniosło ci szczęście.
Trzecia siostra, Kiranlekha, cały miesiąc spędziła nad wyszywaniem czerwonym jedwabiem szalu na plecy setką zwykłych nazwisk angielskich, jak Jones, Smith, Brown. Thomson itd. Gdy szal był gotów, uroczyście wręczyła Nabendu to namawali.[1]
Czwarta, Sasankalekha, mała i która się właściwie jeszcze nie liczyła, odezwała się raz:
— Bracie, ja ci zrobię różaniec, na którym będziesz mógł wymieniać imiona twych bogów, Sahibów.
Siostry wyłajały ją i zaczęły wołać:
— Idź sobie stąd, ty zuchwała żmijko!
Uczucia Nabendu Szekhara wahały się między wstydem a gniewem. A mimo to nie mógł się zdecydować na wyrzeczenie się towarzystwa swych
- ↑ Namawali jest to chustka, zadrukowana najzupełniej imionami bogów i używana przez pobożnych Hindusów przy nabożeństwie i modlitwach.