Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/107

Ta strona została przepisana.

cie“. Nad „Oliwerem Twistem“ wisi chmura dymu z kuchni złodziejskiej, a cień Fagina pada na całą powieść. Jasno oświetlone pokoiki pana Brownlow i Róży Maylie są prawdopodobnie naumyślnie trzymane na dalszym planie, dla kontrastu z otaczającą je wstrętną ciemnością. Dziwnym a sprzyjającym trafem Cruikshank a nie „Phiz“ illustrował tę książkę. Sztuka Cruikshanka miała coś w rodzaju kurczowej energji, która jest prawie że określeniem zbrodniczej umysłowości. Rysunki jego są silne i ponure, jednak sama technika rysunku jest chorobliwa, a nawet ordynarna. W skurczonej postaci i strasznych oczach Fagina osadzonego w celi skazańców, uwydatnia się nietylko podłość tematu, ale także pewna podłość samej techniki. Nie jest to swobodny rysunek wolnego człowieka, przyczaiła się tam półprzytomna tajemniczość zgonionego złodzieja. Rysunek ten nie wygląda na wizerunek Fagina, a raczej na wizerunek zrobiony przez Fagina. Jedna z tych ponurych i wstrętnych illustracyj z pewną tajemniczą bezpośredniością odtwarza przeraźliwą poezję, która tkwi w powieści, mimo jej niejednolitości. Rysunek wyobraża Oliwera śpiącego przy otwartem oknie u jednego ze swych bardziej ludzkich chlebodawców. Za oknem stoją Fagin i Monk o wstrętnej twarzy, takich rozmiarów i tak blisko jakby stali w tym samym pokoju, i z ponurą zaciekłością wpatrują się w chłopca wielkiemi złemi oczami. Rysunek ma szatańską prostotę właściwą rysownikowi. Sama naiwność tej okropności jest