Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/112

Ta strona została przepisana.

kowy niż młody chłopiec, który się rzuca w przyszłość.
Drugim promieniem książki jest pan Mantalini. O nim, tak jak zresztą o wszystkich prawdziwie humorystycznych postaciach Dickensa, nie można mówić krytycznie. Skończony absurd to rzecz bezpośrednia, jak ból fizyczny lub silny zapach. Żart jest faktem, nie można na niego napadać choć nie da się uzasadnić; nie można go obronić choćby się dał uzasadnić. Jeśli pan Mantalini, chwaląc „linję“ swej żony, mówi: „Dwie hrabiny nie miały wcale linji, a hrabina matka miała podłą linję“, można to określić jedynie jako absurd, na który niema odpowiedzi. Można starać się ten absurd analizować, jak Karol Lamb analizował nie dający się uzasadnić żart o zającu. Można się zastanowić chwilę nad niejasną różnicą między negatywnem zdyskwalifikowaniem dwóch hrabin, a pozytywnem zdyskwalifikowaniem hrabiny matki, lecz gwałtowny urok żartu nie da się w żaden sposób uchwycić. „Ona będzie uroczą wdówką, ja będę trupem. Niektóre piękne kobiety zapłaczą, ona się szelmosko roześmieje“. Ta wizja szatańskiej oschłości serca ma także zuchwałą skończoność. O spostrzeżeniu, które tu zamieściłem, należy pamiętać w związku ze wszystkiemi humorystycznemi arcydziełami Dickensa. Dickens wiele wycierpiał od krytyki, właśnie z powodu zadziwiającej prostoty swoich najlepszych dzieł. Krytyk jest powołany do opisania wrażeń, które odczuwa rozkoszując się Mantalinim