nie nowego ładu. Anglja, podobnie jak w czasie reformacji, zajęła wyczekującą i niewyraźną pozycję środka, warjacko trudną do określenia. Stworzyła demokrację, lecz zachowała arystokrację; zreformowała izbę gmin, lecz pozostawiła stan urzędniczy w postaci, (istniejącej dotychczas), ligi panów przeciwko światu. Niezależnie od wszystkich tych wątpliwości i kompromisów istniał w Anglji wielki, wciąż rosnący tłum dogtycznej demokracji: napewno tysiące, a może miljony ludzi, spodziewały się ustroju republikańskiego za lat pięćdziesiąt. Cały ten tłum miał określony, instynktowny odruch. Tym odruchem były spojrzenia przesyłane poza Atlantyk, tam gdzie rozsiadła się część składowa nas samych w postaci republiki — przednia straż Anglików kroczących ku wolności. Prawie wszyscy wielcy liberałowie dziewiętnastego stulecia ogromnie Amerykę idealizowali, podczas kiedy dla Amerykanów, pozostających pod świeżem wrażeniem swych bohaterskich zwycięstw, pokonana matka — ojczyzna z hrabiowskiemi koronami i urzędnikami hrabstw, była tylko rozwiązanem lennem.
To są rzeczy, które łatwo ogarnąć. Lecz około połowy dziewiętnastego stulecia odezwał się w Anglji głos gwałtownego satyryka. W kwestjach politycznych zdawał się być zdławionym głosem pokrzywdzonej rzeczypospolitej. Niecierpliwiły go fałszywe pozory wolności w Anglji, niecierpliwiły go zdania, że wzięliśmy z rewolucji
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/127
Ta strona została przepisana.