dewszystkiem powinien głos zabierać, bo jest pokrzywdzony.
Lecz owo rozczarowanie względem Ameryki, spowodowane tyraństwem jej opinji publicznej, było nietylko wyrazem faktu, że Dickens był typowym Anglikiem, czyli człowiekiem o silnem poczuciu wolności indywidualnej. Wpłynęło ono również później na szerszy i mniej określony wstręt, o którym już mówiłem — wstręt do wiecznego pozowania narodu przed lustrem. Tyraństwo opinji było irytujące, nietyle z powodu cierpień, które zadawało mniejszości, ile z powodu straszliwych blasków, któremi oświetlało wielką a idjotyczną szczęśliwość większości. Sama liczebność owej zarozumiałej rasy wściekała Dickensa; jej wielkość, jej solidarność, jej spokój. Więcej go irytowało jej zadowolenie, niż jej niezadowolenie. Sama myśl o owych niezliczonych miljonach istot, z których każda powtarzała, że Washington był największym z ludzi na ziemi i że królowa zamieszkuje Tower w Londynie, podniecała jego awanturniczą wyobraźnię niby zmora. Lecz do końca pozostał wierny zarysom swego pierwotnego, republikańskiego ideału i ubolewał nad Ameryką nie jako zanadto liberalną, lecz jako zbyt mało liberalną. Między innemi użył następujących znamiennych słów: „Obawiam się przyjazdu radykała tutaj, chyba że będzie to radykał z zasady, z rozsądku, z rozmysłu i z poczucia słuszności. Inaczej lękam się, że powróci do kraju konserwatystą... Nic więcej nie po-
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/138
Ta strona została przepisana.