podawali w wątpliwość istnienie jego dziwacznych bohaterów, własne jeszcze dziwaczniejsze przeżycia? Gdyby zmusił tych pedantów i niedowiarków do przyznania, że Weller i Pecksniff, Crummles i Swiveller, których uważali za nieprawdopodobne dziwadła, są mniej nieprawdopodobni i niemożliwi niż Karol Dickens? Gdyby położył kres sporom o prawdopodobieństwo wydarzeń w jego romansach przyznaniem, że ten ostatni romans jest wzięty z życia?
Dickens gromadził notatki do swej autobiografji już od dłuższego czasu, przypuszczalnie przez większą część życia. Zacytowałem poprzednio świetny ustęp z tych notatek, ustęp odtworzony w „Dawidzie Copperfieldzie“ ze zmianami niewiele większemi niż zmiana nazwisk — ustęp opisujący kapitana Portera i podanie dłużników w Marschalsea. Lecz prawdopodobnie Dickens spostrzegł rzecz, którą mniej żywy umysł byłby sobie ostatecznie też uprzytomnił, a mianowicie, że jeśli autobiografja ma być szczera i uczciwa, musi przybrać formę romansu. Jeśli ktoś ma mówić prawdę musi koniecznie udawać, że nie mówi prawdy. Niema człowieka, któryby się ośmielił pod własnem nazwiskiem opowiadać o swych dobrych lub złych postępkach. Przytem prawdopodobne odtworzenie prawdziwego faktu wymaga prawie zawsze nieco fantazji. Gdyż zdarzenie, takie jakiem było w rzeczywistości, posiada pewną fragmentaryczność, która zdumiewa na pierwszy rzut oka, a wprost
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/187
Ta strona została przepisana.