Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/195

Ta strona została przepisana.

rzyzną, typ próżny i zdziecinniały, nazywa siebie Lordem Kanclerzem. Stara panna, warjatka, włóczy się po sądzie wyczekując na rozstrzygnięcie zmyślonej czy zapomnianej sprawy, i powiada ze świetną a gryzącą ironją: „Spodziewam się wyroku wkrótce, w dzień sądu ostatecznego“. Rick, Ada i Estera to nie są przechodnie, którzy przypadkowo zboczyli na podwórzu sądowe, są to dzieci sądu, jego symbole i jego ofiary. Słuszne oburzenie książki, to nie czerwony płomień anarchji, lecz biały płomień sztuki. Jej gniew jest cierpliwy i utajony, niby historyczna zemsta. Powoli i ostrożnie wytwarza się tam prawdziwa psychologja ucięmiężenia. Nieskończona formalistyka, nieskończona, bezduszna uprzejmość, nieskończone odkładania nadziei, są to rzeczy, które silniej wpływają na odczucie istotnej niesprawiedliwości aniżeli warjactwa Nerona. Gdyż nie czyny lecz bierność tyranji doprowadza do szału. Nienawidzimy głuchoty bogów więcej niż ich siły. Milczenie jest odpowiedzią nie do zniesienia.
Książka wykazuje także wyraźny wpływ nowych doświadczeń życiowych Dickensa. Sława umożliwiła mu dostanie się do lepszego towarzystwa, zaczął więc naprawdę rozumieć potrochu, co stanowi siłę a co słabość wyższych sfer angielskich. Sir Leicester Dedlock jest znacznie skuteczniejszem potępieniem oligarchji niż brzydko chełpliwy Sir Mulberry Hawk. Duma występuje wyraźniej w całej swej niemocy i bezczelności jako jedyna wada