i brodę, i nieco bladą twarz, szczególniej w ostatnich latach, kiedy się przepracowywał mimo słabego zdrowia. Oczy jego były niezwykle błyszczące i żywe; te oczy wciąż wybiegały — niby wspaniałe ptaki — na poszukiwanie różnych drobnych ziarnek. Dickens wyzyskiwał drobne fakty może lepiej niż jakikolwiek inny powieściopisarz; był czemś w rodzaju poetycznego Sherlocka Holmesa. Usta pod ciemną brodę miał duże i ruchliwe jak u aktora; bo też był naprawdę aktorem, a w wielu razach nawet kabotynem. W ostatnich latach, podczas wygłaszania odczytów, potrafił przeobrażać swą dziwaczną, ruchliwą twarz w szaleńczą maskę każdego ze swych groteskowych bohaterów. Mógł skurczyć twarz raptownie i przybrać głupkowaty wyraz służącej pani Raddle, lub też wyolbrzymić swe rysy do podwójnej jakby wielkości, naśladując apoplektyczną energję pana Serjeanta Buzfuza. Lecz owal jego był od młodości zarysowany delikatnie choć stanowczo, a w chwilach spokoju w sposób swoisty i przenikliwy twarz Dickensa wydawała się nawet nieco zniewieściałą.
Podczas drugiego okresu życia Dickensa, ubiór zamożniejszych warstw był w porównaniu z naszym ubiorem trochę zaniedbany i krzyczący. Była to epoka luźnych, bufiastych spodni, prawie równie dziwacznych jak tureckie, dużych krawatów, luźnych, krótkich żakiecików i zwisających długich wąsów. Należy jednak wyznać,
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/204
Ta strona została przepisana.