Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/220

Ta strona została przepisana.

powstrzymać się od wymienienia cudownego monologu kelnera w „Czyichś pakunkach“), a także dla tego że stosunki wydawnicze doprowadziły go do cennego odkrycia: odkrył Wilkie Colllinsa. Wilkie Collins był jedynym człowiekiem o niezaprzeczenie genialnych zdolnościach, który miał pewien punkt styczny z Dickensem. Obydwaj mianowicie łączyli w ciekawy sposób współczesny, pospolity, nawet banalny, pogląd na rzeczy, z dużą żywiołową sympatją dla dziwacznych wyroczni i duchów. Nie było w środkowo wiktorjańskiej erze Anglji typowszych przedstawicieli nudnych jej reform i racjonalizmu jak ci dwaj ludzie w cylindrach i z parasolami w ręku; ale nie było też nikogo ktoby im dorównał w opowiadaniu o duchach. Nikt nie miał więcej pogardy dla zabobonów, i nikt nie potrafił wzniecać tak silnych dreszczów zabobonnych. Nasi współcześni mistycy popełniają omyłkę, nosząc długie włosy, albo fantastyczne krawaty, jeśli mają nadzieję że przyciągną tem duchy. Kiedy chochliki i starożytne bogi powracają na ziemię, suną wprost ku nudnym cylindrom; gdyż te cylindry oznaczają prostotę, ukochaną przez bogów.
Książki, które Dickens od czasu do czasu wydawał były wciąż równie świetne, lecz świadczyły o wzrastającem dążeniu do staranniejszego i bardziej odpowiedzialnego sposobu pisania. To dążenie zauważyliśmy już w epoce przejściowej, której kulminacyjny punkt stanowiła książka: „Dom na pustkowiu“. Najważniejsza z kolei powieść: „Cięż-