Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/45

Ta strona została przepisana.

jakbyśmy wchodzili do cudzego pokoju lub domu. Mało kto przejrzał wspaniałą zagadkę ulicy i dziwaczną jej ludność: przechodnia, ulicznika — koczownicze plemię, które od pokoleń zazdrośnie strzeże swej tajemnicy w pełnym blasku słońca. Ulicę w nocy znamy jeszcze mniej. Ulica w nocy, to olbrzymi gmach o zatrzaśniętem wejściu. Lecz właśnie Dickens, jak chyba nikt inny, posiadł klucz od ulicy; gwiazdami były dla niego lampy uliczne, bohaterami — ludzie ulicy. Umiał otwierać najwewnętrzniejsze drzwi swego domu, drzwi prowadzące do tajnego przejścia, które ma obramowanie z domów, a dach z gwiazd.
Ciche przeobrażenie w obywatela ulicy nastąpiło w czasie ponurych dni dzieciństwa, kiedy Dickens pracował w fabryce. Po ukończeniu godzin pracy dawał się porywać prądowi i wałęsał się po ulicach Londynu. Był dzieckiem skłonnem do marzeń, a rozmyślał przeważnie o swej posępnej przyszłości. Wiele jednak widział i zapamiętał na licznych ulicach, któremi przechodził. Zupełnie bezwiednie obrał najodpowiedniejszy ku temu sposób. Nie obserwował z premedytacją, według recepty pedantów; nie patrzył na Charing Cross, aby wzbogacić swój umysł; nie liczył latarni w Holborn aby rozwinąć swoje zdolności rachunkowe, poprostu przeżywał w tem otoczeniu potworny dramat swej umęczonej duszyczki. Ciemność otaczała go wśród latarni Holborn, a na Charing Cross bywał ukrzyżowany.