Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/60

Ta strona została przepisana.

możny gentleman, któremu przypadała obrona ministerstwa omówień, chował do kieszeni pomarańczę i rozpoczynał walną bitwę. Stawał przed izbą bijąc pięścią w stół, i piędź po piędzi zdobywał teren na swym szlachetnie urodzonym przeciwniku. Stawał przed izbą aby swemu szlachetnie urodzonemu przeciwnikowi dowieść, że ministerstwo omówień jest nie tylko bez winy w danej sprawie, ale że postąpiło w sposób godny pochwały, że należy go za tę sprawę wynosić pod niebiosa. Stawał przed izbą, aby oznajmić szlachetnie urodzonemu gentlemanowi, że chociaż ministerstwo omówień ma zawsze słuszność, i to zupełną słuszność, nigdy jednak tak słusznie nie postąpiło jak w danej sprawie. Stawał przed izbą, aby wyjaśnić szlachetnie urodzonemu przeciwnikowi, że byłby postąpił zgodniej ze swym honorem, że przyniosłoby mu większy zaszczyt, że dałby dowód dobrego smaku, że postąpiłby zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i zgodnie z połową słownika komunałów, gdyby był zostawił w spokoju ministerstwo omówień i nigdy sprawy tej nie dotykał. Następnie zezował w stronę podpowiadacza z ministerstwa omówień i ścierał w proch szlachetnie urodzonego gentlemana, przytaczając sprawozdanie ministerstwa omówień o danej rzeczy. I choć nieodmiennie zachodziły dwa wypadki, a mianowicie: albo ministerstwo omówień nie miało nic do powiedzenia i oznajmiało ten fakt, albo miało coś do powiedzenia, a w takim razie