Wokoło narodzin „Pickwicka“ wybuchła literacka kłótnia, jedna z licznych w życiu Dickensa. Kłótnie owe spowodowane były wprawdzie przeważnie czyjąś pomyłką lub też wykroczeniem, lecz ułatwiała je nadmierna wrażliwość samego Dickensa. Był on tak drażliwy na punkcie swego autorstwa, że w tym wypadku opuszczało go nawet wrodzone święte poczucie humoru. Zamieniał w śmiertelnych nieprzyjaciół ludzi, z których mógł tak łatwo stworzyć nieśmiertelne żarty. Nie znaczy to by wykraczał przeciw prawu, był nawet w pewnym sensie zbytnim legalistą, lecz nie rozumiał zasady „de minimis non curat lex“. Każdemu dawał się podejść, każdy głupiec mógł z niego zakpić. Nieznany warjat, któryby oznajmił że napisał całego „Marcina Chuzzlewita“, gryzipiórek, któryby powiedział że Di-