Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/84

Ta strona została przepisana.

okropności i popularnych wydawnictw dla naszych uliczników. Tutaj w mglistej i opłakanej postaci, pod pręgierzem naszej podłej kultury, wyklęta przez głupich urzędników, wykpiona przez głupich nauczycieli, dawna literatura ludowa cieszy się jeszcze uznaniem. Tu panoszy się oczywista wielotomowość, tysiąc i jedna opowieści o Dicku Deadshocie, niby tysiąc i jedna opowieści o Robin Hoodzie. Tu znajduje się wspaniały chłopak, który zostaje młodym poprzez tysiące lat i tysiące tomów. Tutaj ludzkość ukryta w marnych zaułkach i mrocznych sklepach, tropiona i śledzona przez policję, prowadzi wciąż dwuznaczny handel bohaterami. A także i w innych środowiskach, pod jaśniejszem niebem i w śmielszy sposób opowiada się takie same bajki, a cały świat śmiertelnych jest wielką wytwórnią nieśmiertelnych.
Dickens był raczej mitologiem niż powieściopisarzem; był ostatnim a może największym mitologiem. Nie zawsze potrafił zrobić ze swych bohaterów ludzi, lecz udawało mu się zawsze zrobić z nich bogów. Są to istoty w rodzaju Puncha lub św. Mikołaja z brodą i darami; żyją wiecznie w niezmiennej radości bytowania. Celem Dickensa nie było wykazywanie wpływu czasu i zewnętrznych okoliczności na swych bohaterów, nie było również jego celem wykazywanie wpływu swych bohaterów na czas i zewnętrzne okoliczności. Trzeba nawet za-