i życie, rozmawiają przez nie kończącą się nigdy noc, i nalewają wino z niewyczerpanego dzbana.
Należy więc przedewszystkiem stwierdzić że „Pickwick“, jeszcze bardziej niż każda inna powieść Dickensa, jest historją nadprzyrodzoną. Pan Pickwick był czarownikiem, zarówno jak stary pan Weller. Nie trzeba jednak przypuszczać, że mogli huśtać się na nitkach babiego lata, wystarczy stwierdzić, że nie zabiliby się gdyby z takiej huśtawki zlecieli. Mówiąc zaś zupełnie ściśle, pan Samuel Pickwick nie jest czarownikiem, lecz raczej księciem zaczarowanym, błędnym rycerzem, poszukiwaczem wrażeń, Ulissessem z komedji, pół człowiekiem, pół chochlikiem; jest dość ludzki aby błądzić i zdumiewać się, ale podtrzymuje go wesoły fatalizm, który jest właściwością istot nieśmiertelnych. W najczarniejszych godzinach boskie natchnienie szepce mu, że jest przeznaczony do wieczystego i szczęśliwego życia. Pickwick wyruszył w podróż na kraniec świata, lecz jest pewny, że zastanie tam gospodę.
To nas doprowadza do najlepszego i najśmielszego pierwiastka oryginalności w „Pickwicku“. Zdaje mi się że nie zauważono go dotychczas, może być że nawet sam Dickens go nie zauważył, a w każdym razie nie uplanował go zawczasu. Ów pierwiastek począł się prawdopodobnie w podświadomej części duszy Dickensa
Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/88
Ta strona została przepisana.