Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

patrzymy na nos wystający zdecydowanie, na rude włosy przyjaciela wspinające się śmiało szczecią na głowie, na jego usta wykrojone szeroko i wyraźnie, jak przepaść górska. Niektórzy przynajmniej z nas lubią to; nie jest to wcale kwestja humoru. Nie pękamy z radości, gdy po raz pierwszy widzimy świerki lub przepaść, lecz lubimy je, gdyż wyrażają one pełnię dramatyczną przyrody, jej śmiałe eksperymenty, jej zdecydowane zepsucie, jej dziką bez trwogi dumę z swych dzieci. W chwili, gdy złamaliśmy czar konwencjonalnego piękna, odsłaniają się nam na każdem miejscu miljony twarzy, podobnie jak istnieją miljony pięknych dusz