Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

stką retoryką, właściwą czasom feudalnym, że jest Earl of Donkaster, zamkniętoby go w szpitalu warjatów; gdyby się jednak okazało, iż doprawdy jest on Earl of Donkaster, uważanoby go poprostu za człowieka ordynarnego. Nie należy dziś oczekiwać od Earlów, jako klasy, żadnej prozy poetyckiej. Elegancki bowiem żargon zaledwie jest mową; stanowi raczej rodzaj nieartykułowanych wrzasków zwierzęcych, zaznaczających niewyraźnie pewne określone i najprostsze stany duchowe.
„Kaput“, „elegancki“, „szykowny“ i t. d., to język jakiegoś dzikiego plemienia, skarb słowa złożony z dwudziestu dźwięków. Gdyby człowiek mody chciał protestować przeciw błędom innego człowieka mody, mowa jego byłaby szeregiem sztywnych zdań, nieżywa, jak zdechłe ryby, nanizane na sznurek. Ale woźnica z omnibusu wypowiedziałby to samo z solidnem literackiem zacięciem.
Jasne jest jak słońce, że ten sposób mówienia jest nietylko literacki, ale literacki w bardzo kwiecistem, prawie artystycznem znaczeniu. W żadnym sonecie nie używa Keats tak rozległych przenośni, jak klnący handlarz uliczny, którego mowa jest jedną długą alegorją, niby Spensera „Królowa nimf“.
Nie uważam za potrzebne dowodzić, iż owa obrazowość poetycka stanowi cechę charakterystyczną żargonu. Są tu pewne wyrażenia, godne