Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

życie ziemi, zrozumielibyśmy wszystko. Bliskie temu jest odczucie, iż nie trzeba byłoby nam drugiej Apokalipsy, gdybyśmy zdołali zmiażdżyć jednym zamachem dotychczasowy nałóg i ujrzeli gwiazdy tak, jak widzi je dziecko. Ta wielka prawda leży w uwielbieniu dzieci i ona to zachowa je do końca. Dojrzałość, ze swemi nieustannemi trudami i nadziejami, poczyna z łatwością wierzyć w odkrycia nowych, godnych uznania rzeczy, ale w głębi duszy nigdy nie uwierzy, że oceniła dostatecznie zdobycze już osiągnięte. Możemy szturmować niebo i gwiazdy, znajdować bez liku nowe, lecz zawsze będzie istniała gwiazda nieodkryta, ta, na której urodziliśmy się.
Wpływ dziecka sięga dalej jeszcze niż jego pierwsza igraszka, próba stworzenia na nowo ziemi i nieba. Wpływ ten skłania nas w istocie do uzgodnienia czynów naszych z rewolucyjną teorją cudowności wszystkich rzeczy. Widzimy (nawet prostacy i nieokrzesani) w mowie dziecka coś cudownego, w chodzeniu jego cud a zwyczajne pojmowanie jest tu dla nas objawieniem. Widzę już, jak rozważa to cyniczny filozof i śmieje się, dowodząc, że słowa i zabawy dziecka, tak podziwiane przez wielbicieli są rzeczą całkiem naturalną. I tutaj właśnie uwielbienie dzieci znajduje swą zasadniczą, faktyczną rację. Wszelkie słowa i wszystkie zabawy z kawałkiem gliny są cudowne, a oddając