Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

dów, stróżów jakiejś tajemnicy prymitywnej, którą zna poeta, lecz nie zna czytelnik. Każdy zakręt ulicy wskazuje niejako na nią, zaś fantastyczne linje kominów na horyzoncie zdają się szyderczo i ponuro sygnalizować jej znaczenie.
To uzmysłowienie potęgi Londynu nie jest drobnostką. Biorąc rzecz ściśle, miasto jest poetyczniejsze niż wieś; albowiem w czasie gdy przyroda stanowi chaos sił nieświadomych, miasto jest chaosem potęg świadomych. Korona kwiatu lub wzór plecionki mogą stanowić lub nie, symbol znaczący, lecz niemasz kamienia na ulicy i cegły w murze, które nie byłyby faktycznie głębokiemi symbolami — posłaniem od jakiegoś człowieka, tak jak telegram lub karta pocztowa. Najwęższa nawet ulica kryje w każdym załamie i zakręcie swoim duszę człowieka, który ją zbudował i może oddawna już spoczywa w grobie. Każda cegła ma w sobie hieroglify tak żywe, jakby była cegłą z pismem klinowem Babilonu; każda dachówka jest tak samo wychowawczym dokumentem jakby była tabliczką pełną sum, pozostałych z dodawania i odejmowania. Wszystko, co wywalcza prawo bytu nawet pod formą najbardziej fantastyczną przygód Sherloka Holmesa — stanowi odpowiedni materjał dla tej romantyki szczegółów cywilizacji, dla uwydatnienia niezgłębionej natury ludzkiej, zawartej w kamieniu i łupku. Dobrą jest rzeczą, że człowiek przeciętny popada w nałóg spoglądania na