Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

ha straszliwe prawo Kirki, które nie dozwala duszy, zniżającej się dla wiedzy, wznieść się napowrót do wyżyn pierwotnych. Żaden rodzaj wydawnictw popularnych nie wywołał tak śmiesznej przesady i tylu nieporozumień, co najgorszego typu literatura chłopięca. Rodzaj ów istniał prawdopodobnie zawsze, istnieć musiał. Nie ma on potrzeby pretendować do miana literatury dobrej, podobnie jak jego czytelnicy nie mają pretensji w swych codziennych gawędach do wielkiego talentu oratorskiego lub też uważania swoich izb i klas za arcydzieła budownictwa. Niemniej jednak muszą oni mówić, mieszkać nadal w swych domach i mieć własną lekturę. Zwyczajna potrzeba jakiegoś świata idealnego, w którym zmyślone postaci mogłyby bez przeszkód działać, wrosła głębiej i starsza jest, a przytem nierównie ważniejsza, od wszelkich reguł sztuki. Każdy z nas w dziecięctwie powoływał do życia takie niewidzialne dramatis personae ale niańkom naszym ani przyszło do głowy poprawianie tych kompozycyj w zestawieniu z dziełami Balzaka.
Na Wschodzie zawodowy bajarz wędruje z Dywanikiem od wsi do wsi; pragnąłbym, aby ktoś u nas w kraju, zdobył się na odwagę i rozpostarłszy taki dywanik w Warszawie lub Krakowie zasiadł na nim. A jednak opowiadania takiego bajarza dałyby się z trudnością ocenić według wysokiej literackiej miary.