Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

uważany był za osobę z przyrodzenia brudną i trywjalną — osobę, rzec można, urodzoną w czarnym czepku. Zaczęto wierzyć, iż człowieka ośmiesza noszenie pięknego ubrania, zamiast widzieć śmieszność istotną w rozmyślnem noszeniu brzydkiego stroju. Uważano za afektację wygłaszanie słów śmiałych i bohaterskich, gdy rzecz prosta, mowa podniosła jest naturalna, potoczna natomiast afektowana. Cały stosunek piękna i brzydoty, godności i poniżenia odwrócono do góry nogami. Piękno stało się przesadą, jakgdyby cylinder i parasol nie stanowiły istotnej przesady obrazu z krainy gnomów. Godność przerodziła się w pewien rodzaj głupoty i bezwstydu, jakgdyby istotną cechą durnia nie był właśnie ów brak godności. Skutkiem tego trudno naprawdę okazać dzisiaj ludziom jakąś ozdobę lub jawną godność, by nie pobudzić ich do śmiechu. Śmieją się z idei, z noszenia tarczy i godeł zamiast śmiać cię ze swoich trzewików i kołnierzy. Nie koniecznie należy żądać, aby kupcy mieli swą własną poezję, jakkolwiek niemasz nic nad handel poetyczniejszego. Kupiec powinien jednak posiadać herb, godny swoich dziwnych towarów, pochodzących z dalekich i fantastycznych krain; listonosz winien mieć godło, któreby wyrażało specjalne stanowisko i odpowiedzialność człowieka, noszącego w swej torbie ludzkie dusze; aptekarz winien mieć herb uzmysławia-