Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

niektórzy olbrzymi z baśni? W pewnej baśni skandynawskiej bohater wędruje milami po grzbiecie górskim, który okazuje się w końcu lemieszową kością olbrzyma. Można to z czystem sumieniem nazwać wielkim olbrzymem. Taka wstrząsająca wyobraźnia przerażała jednak Greków, a ich trwoga odstraszyła całą ludzkość od naturalnego zamiłowania do wielkości, żywości, rozmaitości, energji i brzydoty. Przyroda chciała, by każda twarz ludzka, byle jeno silna, indywidualna i wyrazista różniła się od innych tak dalece, jak topola różni się od dębu, a jabłoń od wierzby. To samo, co uczynili ogrodnicy holenderscy z drzewami, Grecy uczynili z ludzką postacią; obcięli jej żywe i nieregularne rysy, chcąc nadać jej pewien kształt akademicki; odcięli nosy i wygładzili podbródki z obrzydliwą równowagą wiejskich ogrodników. I rzeczywiście doprowadzili nas do tego, że nazywamy niejedną twarz wyrazu pełną i sympatyczną brzydką, niejedną znów najgłupszą i odpychającą uważamy za piękną. Ta haniebna droga pośrednia, owa nędzna skłonność do powagi, wżarła się o wiele głębiej w ducha cywilizacji współczesnej, niż zewnętrzny czysto i praktyczny purytanizm Izraela. W najgorszym razie Żyd kazał człowiekowi tańczyć w kajdanach; Grek zaś postawił mu na głowie kosztowną wazę i zakazał się poruszać.
Powiada pismo, że każda gwiazda różni się świetnością od innych; to samo odnosi się i do no-