sów. Upieranie się przytem, że jakieś oblicze jest brzydkie, ponieważ różni się od oblicza Wenery Milońskiej, dowodziłoby błędnego sposobu patrzenia.
Dziwne jest conajmniej, iż mamy ludziom brać za złe ich różnice; powinniśmy raczej brać im za złe podobieństwo do nas. Zasady podobne wprowadziły do krytyki literackiej prawdziwy zamęt i zwyczaj wyrzekania na brak zdrowej logiki w baśniach, i na całkowity brak potęgi słowa w trzyaktowej farsie. Nazywanie twarzy innego człowieka brzydką za to, że wyraża się w niej jego dusza, równa się biadaniu, iż główka kapusty nie posiada dwu nóg. Wobec tego główce kapusty pozostałoby tylko z powagą i pewnym pozorem prawdy wytknąć nam, że nie wszędzie pięknie jesteśmy zazielenieni.
Owej chłodnej teorji piękna nie udało się jednak zawładnąć sztuką wszystkich ludów, przynajmniej z nazwy. W niektórych stronach nie było jej wcale. Rzut oka na chińskie smoki lub bożki japońskie dowodzi, jak dalece niezależny był Wschód od konwencjonalnej idei regularności twarzy i ciała, jak chciwie i radośnie cieszył się z prawdziwego piękna, wytrzeszczonych oczu, z wydatnych szczęk, ziewających ust i powykrzywianych póz. W średniowieczu ludzie, wyzwoliwszy się od greckiej miary piękna, wznieśli podniebne wieże, ożywione zda się figurami tańczą-
Strona:G. K. Chesterton - Obrona niedorzeczności.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.