Powietrze zawiera głównie tlen i azot, gaz bierny, w którym gaśnie ciało zapalone, w niewielkich ilościach, oprócz innych domieszek, odnajdujemy także kwas węglany, który wytwarzać nauczymy się w bardzo ładnym doświadczeniu; doświadczenie dotyczy zarazem gęstości gazów i równowagi ciał pływających. Naczynie szklane, dość szerokie takie, jak klosz do melonów, umieszczamy otworem do góry na trójnogu z żelaza czy z innego materjału.
Na dnie klosza usypujemy niezbyt grube warstwy mieszaniny z dwuwęglanu sodu i kwasu winnego sproszkowanego. Grubość warstwy zależy od wielkości klosza i gęstości atmosfery z kwasu węglanego, który chcemy wytworzyć. Opieramy się na tym fakcie, że dwuwęglan sodu zawiera na wagę połowę kwasu węglanego i trzeba rozłożyć 4 gramy dwuwęglanu, żeby otrzymać litr gazu kwasu węglanego.
Klosz nakrywamy szczelnie kartonem odpowiedniej wielkości. W środku kartonu wydrążamy mały okrągły otwór, przez który ma przechodzić szklana rurka aż do dna klosza. Rurka i mały lejek pozwolą nam wprowadzać na dno klosza małe ilości wody. Wodę wlewamy powoli małemi porcjami, żeby uniknąć zbyt gwałtownego burzenia się, ale w takiej ilości, by pokryła proszek. Kiedy kwas węglany przestaje się wydzielać, wyciągamy rurkę z klosza.
Przedtym postaraliśmy się już o dobrą mydlaną wodę albo, czemu oddać należy pierwszeństwo, o płyn glicerynowy Plateaua[1]. Z jednego z tych płynów robimy bańkę o średnicy 10 centymetrów za pomocą rurki glinianej, u wylotu niezbyt rozszerzonej. Zachowując rurkę z bańką w położeniu prostopadłym, naprowadzamy ją nad karton, ten ostrożnie ściągamy z klosza, ślizgając
- ↑ Płyn glicerynowy Plateaua przygotowujemy tak: rozpuszczamy na łagodnym ogniu jedną część mydła marsylskiego w 40 częściach wody destylowanej; po ochłodzeniu roztworu przesączamy i do przesączu dodajemy na trzy objętości płynu jedną objętość gliceryny. Po 24 godzinach znów przesączamy i dodajemy drugą objętość gliceryny.