Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.
FILO.

Weź całkiem. Nie krępuj się. Ja i tak bym spuścił.

SCENA III.
CIŻ i ŻELAZNA.
ŻELAZNA.

Nie lubię wizytów.

FILO.

Siawus Edek!

ŻELAZNA.

Proszę po papierach, bo podłoga świeżo umyta.

FILO.

Nikt by się tego nie domyślił.

(wychodzi.)
ŻELAZNA.

Wymawiam sobie wizyty, i żeby mi przez okno nie wpuszczać. Bo to jakby do jakiej nory złodziejskiej, a nie chrześcijańskiego domu.

EDEK.

Nie żadne wizyty, tylko kolega.

ŻELAZNA.

Nie chcę. Jak ma się przyjmować kolegów, to pałac se wynająć.