Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.
HISZOWSKA.

Czy to synek pani?

ŻELAZNA.

Gdzie zaś... to sierota... przygarnęłam... przytuliłam za swego...

DAUMOWA.

To pięknie, to bardzo pięknie...

ŻELAZNA.

To obowiązek chrześcijański, proszę wielmożnej pani. Ta matką jestem mu rodzoną. Co robić! Może wielmożne panie siądą...

(podaje stołki.)
DAUMOWA.

Dziękujemy! Trochę tu ciasno u pani!

HISZOWSKA (cicho do Daumowej).

Niech pani mecenasowa wprost...

DAUMOWA (do Hiszowskiej).

Pst... nie zdradzić... Tu jeszcze ktoś sypia...

ŻELAZNA.

A! to już lokatorka... panna Maliczewska.

DAUMOWA.

Zdaje mi się, ona z teatru?

ŻELAZNA.

Tak, ale to takie dopiero coś nie coś, bo to młode jeszcze.

DAUMOWA.

A ona co? sierota?