Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.
DAUM.

Może nie wróci.

ŻELAZNA.

Ale... wróci... wróci... Jaki to wielmożny pan niecierpliwy. Może se wielmożny pan przysiądzie.

DAUM (siada w futrze i kapeluszu).

Dobrze, już dobrze.

(chwila milczenia)
DAUM.

A... uprzedzona?

ŻELAZNA.

A jakże... a jakże.

DAUM.

Zgodziła się?

ŻELAZNA.

Naturalnie.

DAUM.

No, to nie bardzo tam z tą cnotą, skoro tak zaraz...

ŻELAZNA.

Ta gdzie zaraz? Ta wielmożny pan nie wie co to było... Ta aż mglała... ta aż krzyczała... ale powoli... ta wielmożny pan rozumie... ta panienka to uczciwa dziewczyna... to musi pogrymasować...

DAUM (odsuwa ją lekko).

No już dobrze... dobrze...